Gościnność, która zdała egzamin
2016-07-28 20:36:51
Dokładnie tydzień temu na siedleckiej Marakanie w powietrzu zatrzepotały dziesiątki flag krajów z różnych zakątków świata. Diecezjalny etap Światowych Dni Młodzieży. Czuć było niespotykaną atmosferę, w której każdy zdobył wiele cennych dla siebie doświadczeń.
Przechodząc przez ulicę, w autobusie, w poczekalni przed dentystą, w kolejce w sklepie. Mijamy się nie odzywając do siebie. Dlaczego? Bo się nie znamy. Jeżeli jednak schowamy smartfona (gdzie przeglądamy strony które znamy) i wyjmiemy z uszu słuchawki (w których słuchamy tylko to co znamy) - to słyszymy i widzimy ludzi którzy mają takie same problemy i wiele podobnych odczuć na różne tematy.
Jestem osobą, która nigdy nie była zagranicą i miałem sporo obaw co do tego, jacy ci nasi goście będą. Czy chętnie będą chcieli nawiązywać konwersację, czy nie podejdą do Polaków trochę z nieufnością i rezerwą? Nigdy też (no może raz i to w połowie przytakując) nie zamieniłem z obcokrajowcem więcej niż jedno zdanie, a tutaj oczywiście przyjdzie mi robić wywiady.
Rzeczywistość jednak szybko moje obawy przetrąciła. Wiadomo - jak to Polak, trochę się poprzyglądałem im z daleka, trochę z bliska, robiąc zdjęcie pozdrowiliśmy się z jednym ciemnoskórym okejką - pomyślałem, że będzie dobrze. Gerard powiedział "robimy wywiady" i nie było już odwrotu. Kiedy się odważyło wyciągnąć do nich rękę i się z nimi rozmawiało - to wdzięczność i radość aż od nich biła. Choć nie mówili po polsku, to łatwiej mi ich było zrozumieć niż 90% moich rodaków z którymi robię wywiady. Chodzi o coś więcej niż słowa. Jak skumali, że jestem lokalny i coś tam rozumiem inglisz, to mieli ochotę gadać i gadać i najchętniej zabraliby mnie do Krakowa (koleżanki z 2:05, później nawet wyłapały w tłumie i przedstawiły swojemu filipińskiemu księdzu). Poza tym - niczym nie różnią się od ludzi w ich wieku w Polsce: telefony i selfie z kijów, papieros pod drzewem, jeden po koleżeńsku wskakuje znienacka na barana drugiemu.
Pomyślałem sobie wtedy, przebywając na placu Sikorskiego, później na Marakanie - Kurde, oni są spoko. Szkoda, że nie przydzielono dwójki, albo trójki takich gości mnie! Ale by było fajnie. Pokazałbym im cały przekrój Wschodniej Polski, od miasta - po wieś, od Galerii S. - po oborę z cielaczkami i sianem w rozbebeszonej beli. Od tradycyjnych polskich dań, po grilla zakrapianego piwem z kapeluszem. Nie dziwię się ani trochę obcokrajowcom tak dziękującym za ugoszczenie w swoich domach. Śledząc fotki i wpisy które obcokrajowcy wrzucali na Twitterze z Siedlec i mnożąc to przez cały kraj, jestem więcej niż pewny, że ten egzamin zdaliśmy celująco. Myślę, że ŚDM uruchomiło w Polakach ich pierwotny odruch bezinteresownej gościnności, który według mnie - względem swoich rodaków już na co raz gorszym poziomie.
Obserwując diecezjalne ŚDM zauważyłem dwie rzeczy. Po pierwsze, brakuje mi w naszym polskim codziennym Kościele trochę więcej radości, na przykład takiej zaprezentowanej na diecezjalnych obchodach. Gdy pojadą pielgrzymi, a ksiądz sobie nieśmiało zażartuje na ogłoszeniach parafialnych, to ludzie wciąż będą milczeć, bo są nauczeni od dziecka, że kościół to miejsce gdzie się pod żadnym pozorem nie kręci, nie śmieje i nie mówi nic poza regułkami. Na przykład po Filipińczykach było widać, że dla nich wiara jest przede wszystkim radością, za pomocą której odbywa się dialog z Bogiem. Ja wiem, że nasza kultura kościelna jest smutna i tak musi być, ale jako człowiek pogodny z natury widziałbym to odrobinę inaczej. Tym bardziej, że na ŚDM się dało. Po drugie, na pewno nie można zarzucić polskiemu Kościołowi tego, że jest źle zorganizowany. W samych Siedlcach były dwie profesjonalnie poprowadzone konferencje prasowe, pełne doinformowanie, zero pytań. I tak jak któryś ksiądz zapowiadał, że obawiają się aby pielgrzymów nie zamęczyć harmonogramem zajęć - ostatecznie tak oczywiście też się stało.
Katolickość i wiara nie jest obecnie czymś modnym. Zauważam, że modne (i wygodne?) staje się deklarowanie na ateistę, a idea wielbienia Boga jest czymś co wręcz przeszkadza. Zobaczyłem dziś nawet w internecie tekst, w którym napisano, że gdyby ŚDM nie było katolickie, można się byłoby nawet nim zachwycić. Tym bardziej cieszy mnie, wierzącego, że pełni życia pozytywni ludzie z całego świata potrafią się zebrać w jednym miejscu wokół jednej idei.
Ktoś kto nie brał udziału w ŚDM, pewnie tego nie zrozumie - ale ja przebywając tam w tym tłumie, poczułem zalążek atmosfery jaka panowała podczas wizyty Jana Pawła II w Siedlcach w 1999 roku. Chociaż miałem wtedy niecałe 11 lat, pamiętam tamten rodzaj doznania i aurę która unosiła się nad siedleckimi błoniami. Polacy i pielgrzymi z całego świata - my wszyscy potrzebowaliśmy ŚDM. Choćby po to, by porozmawiać w innym języku, uścisnąć sobie dłoń i zrobić wspólne zdjęcie. Choćby po to, by zrozumieć, że religia nie musi dzielić, a przede wszystkim łączy. Choćby po to, by poczuć ducha Karola Wojtyły, który z całą pewnością spoglądał z góry tego lipcowego wieczoru na naszą ojczyznę - gościnną w czynie, a nie tylko w przysłowiu.
Przeczytano: 5032 razy
swoich znajomych!
z innymi!